„Czas już wyrzucić z głowy kanon, według którego jedyne dobre piersi to sterczące kulki” – mówi Kasia Kulpa ze Stanikomanii
Dobrze się czuję z wymodelowanym i podniesionym biustem, ale chciałabym mieć wybór, czy dziś się modeluję, czy cieszę się zwisem swobodnym – zauważa Kasia Kulpa, autorka Stanikomanii – najstarszego w Polsce bloga poświęconego biustom i biustonoszom.
Jolanta Pawnik: Pogadajmy najpierw o wymiarach…. Ja jestem 100D, czasami 95E, a ty?
Katarzyna Kulpa, Stanikomania: Ja jestem Kasia. (śmiech) A w mojej komodzie są różne rozmiary biustonoszy: 80H, 80I, 85G, 85H, 36G, 38FF… W podejściu do staników – i do naszych ciał – ważne jest, by pamiętać, że nie jesteśmy kombinacjami liczb i liter! Każda z nas ma w szafie różne rozmiary ubrań – dokładnie tak samo jest ze stanikami. A nawet „bardziej”, bo wystarczy trochę inny materiał, a czasem nawet kolor (bo barwnik wpływa na elastyczność dzianiny), by pasował nam inny rozmiar. Chcąc nosić naprawdę wygodną, dobrze dopasowaną bieliznę, musimy na początek zrozumieć, że najważniejsze jest ciało. Ciało i jego odczucia – nie litery, cyfry, symbole na metkach.
W przypadku staników szczególnie niebezpieczne jest przywiązanie do litery. Większość kobiet sądzi, że „ma B” albo „nosi D”, i że to je wpisuje do jakiejś grupy, np. „płaskich”, „średnich” czy „biuściastych”. Tymczasem sama litera nie znaczy nic bez podania liczby, czyli rozmiaru pod biustem. 65G to żaden gigant, jest znacznie mniejsze od 80G. Jak słyszę, że jakaś bardzo piersiasta gwiazda ma rozmiar „duże D”, to opadają mi cycki. (śmiech) Przez takie przekonania osoby z piersiami nie potrafią właściwie dobrać sobie rozmiaru biustonosza i niepotrzebnie zrażają się do tej naprawdę fajnej części garderoby.
Czy miałaś kiedyś kompleks swoich piersi?
Chyba miałam w życiu wiele szczęścia, bo nie. No, może niekoniecznie podobał mi się ich kształt, ale z rozmiarem nie miałam problemu – jakoś zawsze uważałam, że moje piersi są OK, tylko z bielizną i ubraniami jest coś nie tak, że do nich nie pasują. Dlatego zresztą założyłam Stanikomanię – po to, żeby tę prawdę puścić w świat. Że to nie biusty są jakieś „nie takie” – a słaby wybór bielizny w sklepach. I też po to, by aktywnie zmieniać ten wybór na taki, który pasowałby do realnych potrzeb ludzkich biustów, bo tych kilka czy kilkanaście rozmiarów na krzyż, dostępnych w sieciówkach, kompletnie ich nie zaspokaja. Nasze ciała są znacznie bardziej różnorodne, niż usiłują nam wmówić wielkie koncerny.
Jak to było, kiedy byłaś młodą dziewczyną z dużymi cyckami? To nie były jeszcze czasy ciałopozytywności… Nie mówiąc o tym, co było w sklepach z bielizną.
Znowu miałam szczęście, bo jako nastolatka i młoda dorosła miałam trochę mniejszy biust niż obecnie. W dodatku, mam wrażenie, nie było wtedy takiego ciśnienia na eksponowanie ciała i w ogóle skupienia na jego wyglądzie, jak teraz, u młodych ludzi chyba bardziej liczyły się modne ubrania czy fryzury. W latach 90. ub. wieku modne były luźne ciuchy i wtedy czasem nawet chodziłam bez stanika, albo w jakimś niedopasowanym, bo tylko takie były, i nie bardzo było to widać. Biust nie zaprzątał jakoś specjalnie mojej uwagi, a jeśli już, to raczej uważałam go za swój atut, nie coś do ukrycia. Owszem, zdarzały się jakieś docinki a propos biustu czy niechciane zainteresowanie przeciwnej płci, ale nic ekstremalnego – sądzę, że nie miałam gorzej niż mniej biuściaste koleżanki.
Ale z tego, co słyszę i czytam teraz, dziewczyny z dużymi piersiami czasem mają naprawdę ciężkie życie. Staniki już są – pod warunkiem oczywiście, że wiemy, gdzie ich szukać (nie w sieciówkach!) – i niestety wciąż kosztują więcej, niż te najtańsze w małych rozmiarach, ale są. Gorzej jest z odbiorem społecznym dużego biustu, ze slut shamingiem, bo większe piersi są wedle niektórych obiektem wyłącznie seksualnym, który należy ukryć, a najlepiej to w ogóle zostawić biust w domu, by nie „prowokować” ataków. Brak przystępnej cenowo i powszechnie dostępnej bielizny jest problemem, ale większym jest uprzedmiotowienie.
”Wiele kobiet cierpi na coś, co nazywam „literofobią” – kategoryzują swoje ciała według rozmiaru miseczki. Nie chcą słyszeć, że ich prawidłowy rozmiar to nie żadne 75B, a 65F, bo one 'przecież nie mają takiego biustu', a duże piersi to wciąż powód do mniej lub bardziej uświadomionego wstydu”
Głupio to przyznać, ale ja przez wiele lat nosiłam za mały biustonosz, bo miałam wrażenie, że mam wtedy mniejszy biust. Wiele kobiet z większymi piersiami tak ma.
Część na pewno tak, ale to się zmienia. Po pierwsze, mamy coraz lepszy dostęp do dobrych biustonoszy i brafitterek, które pomogą go dobrać. W dobrym biustonoszu, który podtrzymuje piersi i je „ogarnia” w całości, sprawiając, że mniej się kołyszą, nie trzeba ich ciągle poprawiać – jest trochę tak, że zapominasz o tym, że masz piersi! A efekt optyczny często jest taki, że piersi stają się optycznie mniejsze, bo są zebrane, nie wiszą, nie kołyszą się, nie powiększają optycznie tułowia.
Wiele kobiet jednak cierpi wciąż na coś, co nazywam „literofobią” – jak mówiłam na początku, kategoryzują swoje ciała według rozmiaru miseczki. Brafitterki opowiadają, że w przymierzalniach kobiety nie chcą słyszeć, że ich prawidłowy rozmiar to nie żadne 75B, a 65F, bo one „przecież nie mają takiego biustu”, a duży rozmiar piersi to wciąż powód do mniej lub bardziej uświadomionego wstydu. Tymczasem, jak wiemy, litera bez liczby nic nie znaczy, a F czy G to żadne ekstremum. Bardzo popularnym, prawidłowym rozmiarem wśród osób z piersiami jest 70F. Tylko że nie wszystkie o tym wiedzą.
Włożenie stanika o za małej misce nie sprawi, że twoje duże piersi staną się małe. Wręcz przeciwnie, biust uciekający ze stanika na zewnątrz sprawia wrażenie większego, niż jest w rzeczywistości. Każdemu, kto nie wierzy, że piersi noszące miseczkę G nie są monstrualne, polecam obrazek „naGie biusty”, który stworzyłyśmy kiedyś razem z uczestniczkami forum Lobby Biuściastych, jest u mnie na blogu w artykule „Jak dobrać stanik”.
Wiele z nas ma silnie zakodowane, że wyjść bez stanika to jakby nago. Wyobrażałaś sobie, że mogłabyś chodzić bez stanika?
Chciałabym, żeby wiszące, niepodtrzymane piersi weszły do kanonu tak samo, jak te podniesione i zebrane stanikiem. Po domu najczęściej chodzę bez bielizny, chyba że akurat coś testuję, co w sumie całkiem często się zdarza. Staniki zapewniają mi większą wygodę w dwóch sytuacjach: w dużym upale (bo piersi podniesione znad brzucha mniej się pocą) oraz gdy się intensywniej ruszam. Poza tym głównie wpływają na wygląd oraz – po prostu są ładne, a ja uwielbiam nosić rzeczy ładne, także pod kiecką.
Dobrze się czuję z wymodelowanym i podniesionym biustem, ale chciałabym mieć wybór, czy dziś się modeluję, czy cieszę się zwisem swobodnym. (śmiech) Na ten moment krępuję się wyjść z domu bez, ale chciałabym zmierzać w tym kierunku, by to był wyłącznie mój wybór, a nie poddanie się społecznej presji. Czas już wyrzucić z głowy kanon, według którego jedyne dobre piersi to sterczące kulki. Piersi bez stanika rzadko tak wyglądają.
Znam kobiety, moja córka do nich należy, które od razu po wejściu do domu zdejmują stanik i uważają noszenie go za przykrą konieczność. Czy to znaczy, że nie trafiły dotąd na dobry stanik?
W czasie lockdownu w mediach przewijał się temat: nosić czy nie? Sama też się z nim rozprawiłam na blogu. Warto wiedzieć, że ani noszenie stanika, ani jego nienoszenie nie jest szkodliwe – nikt tego nie udowodnił. Dobrze dobrany stanik może wybitnie poprawić jakość życia osoby noszącej. Biustonosz jest dla biustu, a nie odwrotnie, zawsze to powtarzam.
Ja też lubię chodzić bez stanika i wzdryga mnie na samą myśl, że mogłabym np. w nim spać. Ale wiem, że są osoby, którym tak jest wygodniej! Jesteśmy różne, mamy różne potrzeby w zakresie komfortu. Te potrzeby zmieniają się choćby w trakcie cyklu (wiele kobiet inne staniki nosi przed i w czasie miesiączki, inne w pierwszej połowie cyklu), ale także w ciągu życia. Zauważyłam, że im jestem starsza, tym bardziej wygodnicka, i to chyba zdrowe zjawisko.
Ale nie, nie muszę zdzierać z siebie stanika jako pierwszej rzeczy po powrocie do domu. W ciągu dnia najczęściej nie czuję na sobie biustonosza w żaden dotkliwy sposób. Owszem, są takie, których nie wkładam np. na dłuższą podróż, bo wiem, że po paru godzinach zaczną mnie gnieść albo obcierać jakąś szorstką częścią. Ale jeśli coś mnie drapie prawie od samego założenia i szybko zaczynam marzyć o tym, żeby to zdjąć – to znaczy, że nie jesteśmy dla siebie stworzeni. Na wszelki wypadek radzę dobrze się przyjrzeć temu, co nas w staniku uwiera, i na początek upewnić się, czy na pewno nosimy dobry rozmiar, bo zły rozmiar to niesamowicie często popełniany błąd, i powodujący większość niewygód.
”Jak słyszę, że jakaś bardzo piersiasta gwiazda ma rozmiar „duże D”, to... opadają mi cycki. Przez takie przekonania osoby z piersiami nie potrafią właściwie dobrać sobie rozmiaru biustonosza i zrażają się do tej naprawdę fajnej części garderoby”
Pamiętasz swój najwygodniejszy stanik w życiu?
Nie jestem w stanie wskazać jednej sztuki, bo mam ich za dużo, ale najwygodniejsze dla mnie są staniki brytyjskiej marki Elomi. Jest to marka kierowana do kobiet plus size z miseczkami D+ i rzeczywiście biustonosze te są przystosowane do potrzeb i większego ciała, i większego biustu – chodzi o konstrukcję, dobre rozłożenie ciężaru, przyjemne dla skóry materiały. Chciałabym, żeby któraś z polskich firm stworzyła taka markę. Lubię polską bieliznę, nasze firmy poczyniły w ostatnich latach olbrzymie postępy, jeśli chodzi o inkluzywność rozmiarową, jakość, design – ale wciąż czekam na tę miękkość, na ten najwyższy poziom komfortu.
Widzę na blogu, że testujesz różne marki i fasony. Jakie lubisz najbardziej? Ile ich masz w codziennym użytku?
Nie mam pojęcia, ile. (śmiech) Moja bielizna dzieli się na taką, którą właśnie testuję do recenzji na bloga i taką, do której wracam. Siłą rzeczy, te testowane noszę nieco częściej i często się one zmieniają, ale mam swoje preferencje, jeśli chodzi o typy biustonoszy. Zdecydowanie najbardziej lubię miękkie, nieusztywniane miseczki na fiszbinach. Usztywniane plasują się na drugim miejscu, a na trzecim są tak zwane półusztywniane oraz kopy, czyli sztywne, termicznie kształtowane miseczki bez szwów.
Kręci mnie miękkość, naturalność, przejrzystości i miseczki wymodelowane szwami, nie wytłoczone przez maszynę. Uważam, że prawdziwa sztuka bieliźniarska polega na umiejętnym zszywaniu ze sobą kawałków pięknych tkanin i dzianin. Posiłkowanie się usztywnieniami to pójście na łatwiznę. Duże piersi bez problemu da się podtrzymać i wymodelować przy pomocy miękkich materiałów odpowiedniej jakości. Potrzeba do tego jednak umiejętności konstruktorskich. Jeśli jakaś firma nie potrafi zaoferować mi nieusztywnianych miseczek w moim rozmiarze, to naszą współpracę odkładam na czas, gdy już się tego nauczy. (śmiech)
Czytam, że nawet 90 proc. Polek nosi źle dobrane biustonosze. Z czego wynika ta statystyka? Kompleksy? Niewiedza? Źle dobrany biustonosz, czyli jaki? Jakie popełniamy błędy? Jakie krzywdy robimy naszym piersiom źle dobranym stanikiem?
Ten procent to takie obiegowe przekonanie – nie wiem, czy ktokolwiek w Polsce to zmierzył. Ale sądząc po tym, że nasze brafitterki mają wciąż pełne ręce roboty, bardzo wiele osób ma problem z samodzielnym, prawidłowym dobraniem stanika. Moim zdaniem w pierwszym rzędzie wynika to z tego, dokąd najczęściej udajemy się po bieliźniane zakupy – na targi, do sieciówek, w tym także tych specjalizujących się w bieliźnie, ale wciąż oferujących wybór rozmiarów, który nazwać „niedostatecznym” to eufemizm. Wybieramy z tego, co jest, usiłując jakoś się w to wcisnąć – to najczęstsza metoda na zakup biustonosza. Sklepów z większym wyborem i salonów brafitterskich jest za mało i nie znajdziemy ich w centrach handlowych. Trzeba ich poszukać, a w tym celu trzeba wiedzieć, że są i w ogóle wierzyć, że dobry stanik dla nas istnieje i będzie lepszy od tego złego. O tym też sporo piszę, bo niestety wiele z nas sądzi, że jeśli nic w sklepie na nas nie pasuje, to znaczy, że problem jest z ciałem, a nie z bielizną czy ubraniem.
Potrzebna jest edukacja – w pierwszym rzędzie o tym, że najbardziej masowo produkowane rzeczy tak naprawdę pasują na niewielki wycinek populacji, a fakt, czy mieścisz się w ciuch z sieciówki, czy nie, nie definiuje cię jako człowieka. O inkluzywności, a raczej jej braku, w ofercie firm odzieżowych dużo mówią aktywistki ruchu ciałopozytywnego. W Polsce tak zwana stanikowa rewolucja, czyli pojawienie się największego na świecie wyboru rozmiarów biustonoszy (obok Wielkiej Brytanii) jest wynikiem aktywizmu, który zaczął się kilkanaście lat temu – opowiadam o tym w blogu w artykule „Polska historia stanikowa”. Można powiedzieć, że biuściaste kobiety wymyśliły w naszym kraju ciałopozytywność, „zanim to było modne”. W jakim sensie? W takim, że na pierwszym miejscu postawiły ciało i jego potrzeby i zaczęły domagać się, by różnorodność naszych ciał miała odzwierciedlenie w różnorodności oferowanej im bielizny.
Jakie błędy najczęściej popełniamy, kupując biustonosz?
Najczęściej popełniane błędy wynikają właśnie ze skąpej oferty w sklepach, głównie z za małego zakresu dostępnych miseczek. Jeśli nie mieścisz się w przymierzany stanik, zwykle pierwszym rozmiarem, po który sięgasz, jest ten większy pod biustem, czyli np. 90D zamiast 85D. Bo gdy w sklepie oferta jest „do D”, to nie masz innej możliwości.
”Myślę, że im bardziej równouprawnione będą kobiety, tym wygodniejsze będą miały staniki. Biuściaste kobiety wymyśliły w naszym kraju ciałopozytywność, „zanim to było modne”. Na pierwszym miejscu postawiły ciało i jego potrzeby”
W wyniku tego najczęściej lądujesz z za szerokim rozmiarem pod biustem i za małą miseczką. Efekt? Niepodtrzymany biust, tył podnoszący się do góry, wpijające się ramiączka, druty boleśnie gniotące po bokach i odstające od mostka oraz wybrzuszające się nad miseczkami piersi. Gdy piersi są duże, dochodzą jeszcze bóle kręgosłupa, trwałe odciski od ramiączek.
Tak „dobrany” stanik to przepis na garbienie się, skuloną postawę i kiepski nastrój. Dobry stanik, przeciwnie – sprawia, że się prostujesz, a ciężar piersi nosisz swobodnie, jak w plecaku z pasem biodrowym, tylko że tu rolę pasa biodrowego gra opięty pas „podbiustowy”. W dobrym staniku oddychasz pełną piersią i czujesz się dużo bardziej OK ze swoim ciałem.
Ten sam błąd robią zarówno osoby grubsze, jak i szczupłe, bo gdy na półkach brak rozmiaru 65 czy 60, sięgasz po 70, albo, co gorsza, od razu po 75B, bo przecież „zawsze miałaś B” i twoje koleżanki też. Noszą, ale czy dobrze się w nim czują? Różnie bywa. Czasem osoby z kompleksami na tle małych piersi magicznie się z nich leczą po dobraniu stanika, który wreszcie nie wjeżdża im na te niby „za małe” piersi, kiedy podniosą ręce. Powód? Za duży rozmiar pod biustem… Oczywiście popularnych błędów i nieprawidłowych przekonań jest dużo więcej, ale po naukę auto-brafittingu zapraszam do siebie. Wspólnym mianownikiem są: brak wyboru, niewiedza i przekonanie o tym, że wszystkiemu winne jest ciało, gdy tymczasem problem jest z ciuchem.
Kiedy grubo ponad dekadę temu powstawała Stanikomania, jeszcze nie było łatwo kupić dobry stanik w twoim rozmiarze. Mam wrażenie, że cały czas nie jest łatwo.
Tak, tych kilkanaście lat temu panowały jeszcze mroki bra-średniowiecza. (śmiech) Te mroki zostały w dużej mierze rozwiane dzięki, po pierwsze, importowi marek z Wielkiej Brytanii o naprawdę dużych zakresach rozmiarów, a po drugie, dzięki olbrzymiemu rozwojowi polskiego bieliźniarstwa. Polskie firmy z Białegostoku, Łodzi i jeszcze kilku miast poczuły, że zagraniczna konkurencja depcze im po piętach i tak powstały polskie staniki o miseczkach w rozmiarach prawie do końca alfabetu. Powstały też nowe firmy, takie jak Ewa Michalak, która jest rekordzistką w skali światowej, jeśli chodzi o rozmiarową inkluzywność.
Gdzie to wszystko można kupić? W salonach brafittingowych, co może pompatycznie brzmi, ale są to głównie kameralne, osiedlowe sklepy, w których pracują oddane brafittingowej misji pasjonatki. Te same, które 15 lat temu nie mogły znaleźć dla siebie staników w sklepach, dziś same je sprzedają.
Bra-aktywistki stały się bra-bizneswomen. Oczywiście część starych, tradycyjnych „bieliźniaków” też powiększyła ofertę. Niestety, wciąż nie dostaniesz stanika w dowolnym rozmiarze na każdym rogu, ale większe miasta raczej dysponują już dobrymi stanikowymi adresami. Jeśli mieszkasz daleko od najbliższego salonu, pozostaje internet i bogactwo sklepów online.
Trudniej online dobrać rozmiar? To też się zmienia, sklepy oferują „wirtualne brafittingi”, są też grupy wsparcia (np. Stanikomaniaczki na fejsie), blogi, gdzie można zdobyć niezbędną wiedzę. Dobra brafitterka to skarb, ale ja zawsze powtarzam, że najlepiej jest być swoją własną brafitterką – bo to ja najlepiej znam moje ciało, a ciało jest najważniejsze.
Czy każda z nas może już znaleźć stanikowy ideał? Mimo tych wszystkich optymistycznych informacji jestem daleka od odtrąbiania zwycięstwa. Ciągle nie we wszystkich rozmiarach mamy tak samo duży wybór, wiele z nas skazanych jest na nieciekawy design, niedopracowane kroje, niedostatecznej jakości materiały. Przemysł bieliźniarski cały czas się rozwija, ale na pewno mógłby szybciej, bo w sumie bielizna jest dość konserwatywną dziedziną mody i niewiele tu innowacji. Potrzeby kobiet, które stanowią większość użytkowniczek biustonoszy, wciąż bywają lekceważone, kobiety dysponują mniejszą siłą przebicia na rynku w wielu aspektach.
Myślę, że im bardziej równouprawnione będą kobiety, tym wygodniejsze będą miały staniki (i łatwiejszy stanie się dla nich wybór, by ich nie nosić). Feminizm, body positivity i bielizna to mocno powiązane ze sobą tematy – i to sprawia, że staniki już od tylu lat nie chcą mi się znudzić. (śmiech)
Katarzyna Kulpa jest autorką bloga Stanikomania,recenzentką bielizny i aktywistką, współtwórczynią konsumenckiego ruchu „biuściastych”, która do słownika Polek wprowadziła termin brafitting. Od 2007 r. walczy o poszerzanie rozmiarówek i horyzontów, inspirując obie strony rynku: osoby z piersiami i tych, którzy chcą je doskonale ubierać.
Polecamy
Izabela Sakutova: „Piersi menopauzujących kobiet zmieniają swój rozmiar, co bywa dla wielu pań zaskoczeniem”
Kłucie w piersiach przy antykoncepcji hormonalnej. Co oznacza?
Ból w piersiach a menopauza. Jak radzić sobie z tą dolegliwością?
Włókniak w piersiach – co każda kobieta powinna o nim wiedzieć?
się ten artykuł?