Przejdź do treści

„Akceptacja siebie to pozwalanie sobie na dużo, bo możemy i wiemy, co nam służy”. O tym, co łączy zabiegi medycyny estetycznej z samoakceptacją, mówią psycholog i chirurg plastyczny

Kobieta robiąca zdjęcie
zdjęcie: iStockphoto.com
Podoba Ci
się ten artykuł?

„8 marca dzień kobiet. Z okazji święta, botoks 50 proc. taniej. Podaruj sobie prezent – pokochaj siebie” – to treść reklamy salonu kosmetycznego, która krążyła w sieci z okazji Święta Kobiet i pojawia się cyklicznie z okazji każdego innego: dnia singielki, przyjaciółki, zakochanych, dnia babci i dziadka. Oferta jest kusząca, bo pierwsze zmarszczki już widzę na swojej twarzy, a mam dopiero 23 lata. Ale czy taki zabieg jest bezpieczny dla zdrowia? A może oznacza to, że nie akceptuję siebie? Porozmawiałam z psycholożką Katarzyną Jarząbek i chirurgiem plastycznym Tomaszem Matuszewskim. 

Treść reklamy zainspirowała mnie do zastanowienia się, czy zabiegi ingerujące w nasz wygląd, mają wpływ na naszą samoakceptację? Czy pokochanie siebie obejmuje „mnie” przed zabiegiem, „mnie” po zabiegu, czy „mnie”, która go nie rozważa? W ostatnim czasie zauważa się zmianę w sposobie, w jaki kobiety po dwudziestce patrzą na swoje ciało. Z jednej strony coraz częściej promuje się ciałopozytywność, akceptację siebie i odejście od kanonów piękna, z drugiej- wciąż oglądamy sylwetki modelek w mediach społecznościowych i popadamy w obsesję piękna.

Urszula Gruszka: Gdy mówimy o zabiegach z zakresu medycyny estetycznej, pojawia się pytanie: czy my, kobiety, nie akceptujemy siebie?

Psycholog Katarzyna Jarząbek: O akceptacji siebie mówimy, wówczas gdy przyjmujemy to, jak wyglądamy, nasze mocne i słabe strony, tolerujemy naszą obecną sytuację i żyjemy zgodnie z sobą – z własną naturą, przekonaniami, zasadami. Akceptacja wiąże się z  tolerancją tego, że nie mamy pewnych predyspozycji, czy to fizycznych czy mentalnych. Ale jednocześnie nie zakłada, że nie dbamy o siebie, mówiąc: „taka już jestem i nie muszę nad sobą pracować”. Czy my, kobiety, mamy tendencję do nieakceptowania siebie? W dużej mierze zależy to od społeczeństwa, w jakim żyjemy i w jaki sposób zostaliśmy wychowani, ale wszystko można wypracować, akceptację siebie również.

Akceptacja wiąże się z tolerancją tego, że nie mamy pewnych predyspozycji, czy to fizycznych czy mentalnych. Ale jednocześnie nie zakłada, że nie dbamy o siebie, mówiąc: "taka już jestem i nie muszę nad sobą pracować

Skoro akceptujemy siebie lub jesteśmy na drodze ku temu, czemu tak często przekraczamy próg kliniki medycyny estetycznej? 

To, co w sobie zmieniamy, niekoniecznie musi się łączyć z brakiem akceptacji, a po prostu z naszym gustem lub upodobaniami. Robię włosy na blond, bo takie podobają, ale nie oznacza to, że nie akceptuję czarnych czy rudych. Tak samo jest z zabiegami bardziej inwazyjnymi. Warto postawić sobie pytanie: „czy idę na zabieg po to, aby zaakceptować siebie”, czy „idę na zabieg, aby ulepszyć siebie, lubiąc siebie taką, jaką jestem”?  Jeśli zabieg, pod wpływem którego nasze ciało zmieni się, ma być równocześnie punktem, w którym zaakceptujemy i dopiero wtedy pokochamy siebie, jest to z punktu widzenia psychologa, niebezpieczne, bo problem nie leży w ciele a w głowie. Natomiast, jeśli mamy poczucie własnej wartości i czujemy, że chcielibyśmy o siebie jeszcze bardziej zadbać, a taki zabieg będzie temu służył, wówczas „czemu nie?”. Granica pomiędzy akceptacją siebie a zabiegami ingerującymi w nasz wygląd jest cienka, bo łatwo można przesadzić, ale zawsze towarzyszy temu cel bardziej lub mniej szkodliwy.

W ostatnim czasie można zauważyć tendencję, że coraz młodsze kobiety decydują się na zabiegi typu botoks. Zdarza się, że 20-latki chcą zapobiec starzeniu się. Czy nie jest to już obsesja piękna? 

Obecne 20-latki to pokolenie, które wychowało się już w mediach społecznościowych i swoje autorytety odnajdowały właśnie tak, w sieci. Takim dziewczynom znacznie trudniej jest budować poczucie własnej wartości i akceptację siebie, bo przed oczami mają to, co piękne i to, co nierealne, fikcyjne, podrasowane. Łatwo wpaść w pułapkę, bo tam wszystko jest „wow”, a my wstajemy rano i tego efektu nie ma. Bo w rzeczywistości nie zawsze wyglądamy ładnie.

Akceptacja siebie wiąże się z tym, że pozwalamy sobie na to, że będąc chorą lub czując się słabiej, nie musimy wyglądać perfekcyjnie. Że gdy mamy doła, wolimy zostać w łóżku i oglądać seriale, zamiast wyciskać ostatnie poty na siłowni, jak nasza idolka w sieci. Akceptacja siebie to pozwalanie sobie na dużo, bo możemy i wiemy, co nam służy.

Akceptacja siebie wiąże się z tym, że pozwalamy sobie na to, że będąc chorą lub czując się słabiej, nie musimy wyglądać perfekcyjnie. Że gdy mamy doła, wolimy zostać w łóżku i oglądać seriale, zamiast wyciskać ostatnie poty na siłowni, jak nasza idolka w sieci. Akceptacja siebie to pozwalanie sobie na dużo, bo możemy i wiemy, co nam służy

Zakładając, że jestem mamą 25-letniej córki, która odkłada pieniądze na botoks. Czy powinnam interweniować? 

Rozmowa zawsze jest pomocna. Dla mamy – aby lepiej zrozumieć córkę, a dla córki – aby sama zrozumiała, czemu ma to służyć i czy jest to jej potrzebne. Tutaj pomocne mogą być pytania nieoceniające: „jak się czujesz we własnej skórze„, „co w sobie lubisz z charakteru”, „jak dogadujesz się z rówieśnikami” i, co ważne, „jak chcesz być traktowana przez innych”, „jak chcesz traktować siebie”. Młode dziewczyny często zmierzają się z problemem, że są oceniane jedynie przez pryzmat wyglądu, że to jest najważniejsze i to je określa. Dopiero z wiekiem taka presja fizyczności mija, gdzie kobieta dojrzewa i nie szuka czyjejś akceptacji poprzez aspekt wizualny. Bardzo ważnym etapem dojrzewania, niezależnie od wieku, jest to, aby wiedzieć, że wygląd jest na tyle ulotny, że nie można na nim budować swojej pewności siebie.

A teraz zakładając, że jestem dziewczyną, która wraz z pierwszą zmarszczką chce wykonać botoks?

Sugeruję samej sobie postawić pytania, które wyżej wymieniłam. Nie chcę oceniać, czy jest to głupota czy nie, bo to indywidualny wybór. To w dużej mierze kwestia tego, jak postrzegam siebie i czemu taki zabieg ma służyć: czy jako dodatek czy baza.

Zabiegi medycyny estetycznej okiem chirurga plastycznego

O zabiegach medycyny estetycznej można dużo przeczytać, niemalże na każdym rogu w większym mieście jest też salon oferujący wypełnianie kwasem hialuronowym, botoks, liposukcje, endermologię. Miejsc przybywa, bo również chętnych nie brakuje.  Zgłaszają się coraz młodsze kobiety, bo na większość zabiegów można przyjść prosto z ulicy, bez większego wywiadu medycznego i listy przeciwwskazań. To kuszące, że za pomocą kilku wstrzyknięć można poczuć się naprawdę „piękną”. Jednak pojawia się istotne pytanie: czy jest to bezpieczne? Poprosiłam o opinię jednego z chirurgów plastycznych, pracującego z kobietami od wielu lat.

Skupmy się na botoksie. Czy 20-latka, która udaje się na tego typu zabieg i kontynuuje go regularnie przez kilkanaście lat, narażona jest na jakieś konsekwencje zdrowotne?

Dawki, które stosuje się w leczeniu zmarszczek, są bezpieczne. Jeśli chodzi o skutki uboczne, można zaobserwować: siniaki, bóle głowy i opadające powieki. Najczęściej pojawiają się one bezpośrednio po zabiegu, z czasem mijają. W przypadku botoksu, zabieg należy powtarzać co kilka miesięcy. Zakładając, że 20-letnia dziewczyna decyduje się na redukcję zmarszczek i chce być poddawana zabiegowi regularnie, musi liczyć się z tym, że mięśnie i mimika twarzy będą ulegać znacznemu osłabieniu. W perspektywie czasu, skóra będzie luźniejsza i bardziej wiotka. Jeśli czoło zostało poddane zabiegowi, wówczas pojawia się tendencja do marszczenia oczu. W konsekwencji pojawią się zmarszczki wokół okolicy nosa. Czasem decydując się na jedną partię, kobiety decydują się na kolejne, aby całkowicie zatrzymać proces starzenia się. Jako lekarz nie polecam takich zabiegów osobom młodym, ale nie można nikogo powstrzymać.

powiedział Tomasz Matuszewski, chirurg plastyczny

Zobacz także

Podoba Ci się ten artykuł?

Powiązane tematy:

Podoba Ci
się ten artykuł?