Przejdź do treści

Dr Agnes Frankel: Z trądzikiem nie idziemy do drogerii, a umawiamy się do psychodermatologa. Ryzykować można z kupnem sukienki, nie z kosmetykiem do twarzy

dr Agnes Frankel / archiwum prywatne
dr Agnes Frankel / archiwum prywatne
Podoba Ci
się ten artykuł?
Podoba Ci
się ten artykuł?

– Często słyszymy, że konserwanty, cukier czy ostre potrawy mogą nasilać problemy skórne. Ja uważam jednak, że tak samo może zrobić zwykły banan, jeśli nasz organizm jest w stanie zapalnym. To jest właśnie medycyna spersonalizowana, która pozwala nam indywidualnie podejść do problemu. Nasi dziadkowie mogli o tym jedynie pomarzyć! – mówi dr Agnes Frankel, specjalistka dermatologii, lekarz medycyny estetycznej i anti-aging.

 

Magdalena Bury, Hello Zdrowie: Dziedzina psychodermatologii staje się coraz bardziej popularna. Czym się zajmuje?

Dr Agnes Frankel: Zacznijmy od tego, że skóra jest organem, największym narządem naszego ciała. Zawsze kojarzymy organ jako serce, tarczycę czy żołądek. A skóra też nim jest! Najbliższym skórze, takim bratem bliźniakiem, jest ośrodkowy układ nerwowy. Powstają one bowiem z tego samego listka zarodkowego. Ta korelacja więc już z założenia jest duża. I jak to ktoś zrozumie, wszystko staje się proste i oczywiste.

Psychodermatologia zajmuje się powiązaniem między tymi „bliźniakami”. To są puzzle, które zawsze na siebie oddziałują. To połączenie tego, jak nasza psychika działa na skórę i odwrotnie – jak skóra działa na psychikę. Dla przykładu – psychodermatolog leczy skórą naczynkową, która bardzo reaguje na wyrzuty kortyzolu, czyli jest bardzo charakterystyczna dla nerwusów. Ale także np. łuszczycę, za której zaostrzenie też odpowiada stres. Stres to kaskada różnych rzeczy biochemicznych. I tym wszystkim zajmuje się psychodermatologia.

Badania pokazują, że to skóra jako pierwsza reaguje na stres. Co więc znaczą wszystkie wypryski i niedoskonałości – że mamy odpocząć?

W dermatologii jeden plus jeden nigdy nie równa się dwa. Trzeba zawsze dokładnie zebrać wywiad, ponieważ nasza skóra może nas informować o różnych rzeczach. Jeżeli jesteśmy „nerwusami roku”, czyli wpływa na nas pandemia czy gorąca sytuacja polityczna, gdy się stresujemy – pojawiają się stany zapalne, tj. pryszcze czy trądzik. I tylko stres wystarczy, by się pojawiły. Nie oznacza to jednak, że my – jako specjaliści – nie musimy się pochylić nad innymi rzeczami, które również mogą się nakładać na ten problem u pacjenta.

I jeśli stres jest u nas największym puzzlem, to nie jest tak, że hormony tarczycy czy hormony androgenne bądź zła pielęgnacja nie nasilają tego problemu. One też mogą być puzzlami. Tak samo jak zła dieta czy używki.

Czyli problemy skórne po jedzeniu też może leczyć psychodermatolog?

Większość hormonów, np. takich jak serotonina, powstaje w jelicie. Jeżeli nasza bariera jelitowa jest więc zaburzona przez stres, jeżeli jelito nie jest szczelne, a to co powinno płynąć dalej, gdzieś ucieka przez jego ściany, wtedy nawet dobry pokarm może nasilić dysfunkcję jelit. I nie mówię tu tylko o czekoladzie czy o nabiale, które (jak wynika z wielu badań) przyspieszają zmiany trądzikowe. To mogą być proste pokarmy.

Konsultacja u dermatologa zawsze powinna być wielospecjalistyczna. Mam to szczęście, że współpracuję z wieloma specjalistami, którzy również ze strony dysbiozy jelitowej i patrzenia na to, co się z tym jelitem dzieje, dobierają odpowiednią probiotykoterapię czy wspólnie z pacjentem wyeliminowują pokarmy powodujące stany zapalne. Dzięki temu skóra pacjenta lepiej wygląda, a dobrze dobrane psychobiotyki wpływają pozytywnie na jego nastrój. Zdrowe jelito to większa produkcja serotoniny. A my przestajemy się tak stresować. To sieć połączona.

Jeśli dzieje się coś z naszym sercem, nie idziemy i nie kupujemy czegoś na serce. Tak samo powinno być z dermatologiem – jeżeli mam problemy skórne, idę do lekarza od skóry. To jest podejście, którego powinniśmy uczyć nasze córki. Skóra to nasz największy narząd i nie możemy o tym zapominać

Wspominała pani o czekoladzie i nabiale. A co ze spożywaniem cukru czy ostrych potraw?

Często słyszymy, że konserwanty, cukier czy ostre potrawy mogą nasilać problemy skórne. Ja uważam jednak, że tak samo może zrobić zwykły banan, jeśli nasz organizm jest w stanie zapalnym. To jest właśnie medycyna spersonalizowana, która pozwala nam indywidualnie podejść do problemu. Nasi dziadkowie mogli o tym jedynie pomarzyć!

A co ze zmarszczkami? Z nich też jesteśmy w stanie coś wyczytać?

Zmarszczki to GPS naszej skóry, ale również naszych nawyków codziennych i pielęgnacyjnych. One nam pokazują nie tylko to, jaką jesteśmy osobą – czy się dużo śmiejemy, czy dużo się denerwujemy, ale też możemy z nich wiele wyczytać: z tego, jak i w jakim wieku się one pojawiają, jakie one są. To wszystko bardzo dużo mówi!

Zmarszczki to ubytek kolagenu i elastyny. I to jest naturalny proces starzenia. Ich powstawanie wiąże się również z przesuszeniem i osłabieniem aktywności gruczołów łojowych i potowych. Skóra młoda jest bowiem skórą, która ma dużo kwasu hialuronowego i dużo gruczołów. Dobrze dobrana pielęgnacja i okiełznanie stresu może jednak sprawić, że zmarszczki – owszem, będą, ale tylko te, które chcemy, jak np. zmarszczki mimiczne.

A wracając do naszej psychodermatologii: stres, czyli wyrzuty hormonów, najczęściej kortyzolu, przyspieszają starzenie. Kortyzol, jako hormon ucieczki, sprawia, że organizmu nie obchodzi to, jak wyglądamy. W takiej sytuacji chodzi tylko o to, by do głównych narządów dostarczyć pokarm i utlenowanie. Z tego punktu widzenia włosy ani dobrze odżywiona skóra nie są potrzebne. Zmarszczki to też stan zapalny jelit bądź pielęgnacja, która według nas jest dobra, a w rzeczywistości robi więcej szkody niż pożytku.

Dr Marek Wasiluk

Jaka powinna być więc dobra pielęgnacja?

Dobrze dobrana. Zmiany zapalne skóry, jak np. trądzik, w wieku młodzieńczym powstają z zupełnie innej przyczyny niż trądzik u dorosłych. I tu pojawiają się często te błędy pielęgnacyjne. Pacjentki kupują kosmetyki do skóry trądzikowej dla nastolatek, które mają skórę tłustą. A po 30. roku życia trądzik pojawia się też przy skórze suchej. I stosowanie takich złych kosmetyków to błędne koło, które może nasilić trądzik. Błędem jest też np. stosowanie zbyt dużej liczby kosmetyków oczyszczających.

Zanim wybierzemy się do drogerii, by wybrać jakiś kosmetyk na trądzik, skonsultujmy się z psychodermatologiem albo dermatologiem, który wszystko omówi.

Czyli jeżeli mam problemy skórne, nie powinnam sama wybierać kosmetyków?

Jeśli dzieje się coś z naszym sercem, nie idziemy i nie kupujemy czegoś na serce. Tak samo powinno być z dermatologiem – jeżeli mam problemy skórne, idę do lekarza od skóry. To jest podejście, którego powinniśmy uczyć nasze córki. Skóra to nasz największy narząd i nie możemy o tym zapominać.

Pierwsze co robimy, jeżeli mamy trądzik, to nie pójście do drogerii, a umówienie się do specjalisty. Zaryzykować możemy z kupnem sukienki, a nie z kosmetykiem do twarzy.

Słyszałam, że stres w wieku dorosłym powoduje nawroty problemów ze skórą z okresu dojrzewania. W jaki sposób?

Wiemy już, że przez to, że się stresujemy, na naszej skórze mogą pojawiać się zmiany skórne trądzikowe bądź ropne. Ale to nie tylko stres. To może być dopiero środek gry. I tak np. w wieku młodzieńczym pojawia się burza hormonalna, wtedy mamy do czynienia z trądzikiem różowatym czy z cerą naczynkową. I ten trądzik różowaty czy cera naczynkowa pod wpływem stresu mogą się uaktywnić w wieku dorosłym.

Tak samo jest z atopowym zapaleniem skóry, które może pojawić się w dzieciństwie, potem zaniknie, a następnie uaktywni się w wieku dorosłym, również pod wpływem stresu. I tu trzeba dodać, że nie mówię o stresie, który odczuwamy, gdy kłócimy się np. z sąsiadem. Stres to także palenie papierosów, spożywanie przetworzonej żywności czy dużej ilości cukru. Stresem dla organizmu jest też nieszczelność naszych jelit.

Pandemia pogłębiła nasze problemy skórne?

Zdecydowanie tak. U wielu osób po przechorowaniu COVID-19 pojawiają się na ciele zmiany pęcherzykowe czy pokrzywkowe, ropne wysypki. Bardzo często pokazuje się nagle wirus półpaśca.

Problemem były także maseczki, szczególnie, że nie zawsze nosiliśmy je tak, jak powinniśmy. Dodatkowo maseczki same z siebie mogą implikować zmiany trądzikowe, zwłaszcza jeśli ta pielęgnacja nie jest dobrze dobrana. Trzeba wiedzieć, że pod maseczką używane przez nas kremy muszą być zupełnie inne niż te, które stosowałyśmy dotychczas. Środowisko beztlenowe, które się tam tworzy, „pięknie” wpływa na bakterie, które powodują trądzik i zmiany zapalne skóry.

 

Dr n. med. Agnes Frankel – zajmuje się dermatologią estetyczną i medycyną anti-aging. Ukończyła studia na Wydziale Lekarskim Śląskiego Uniwersytetu Medycznego w Katowicach, gdzie również obroniła rozprawę doktorską. W swoim podejściu skupia się na łączeniu najnowszej, sprawdzonej wiedzy medycznej z jak najbardziej naturalnym podejściem. Jest autorką licznych publikacji i artykułów naukowych z zakresu dermatologii i medycyny regeneracyjnej. Wykłada na krajowych i międzynarodowych kongresach. Swoje umiejętności doskonaliła, ucząc się od światowych ekspertów m.in. w Nowym Yorku, Los Angeles, Paryżu, Berlinie. Uzyskała Międzynarodową Specjalizację Anti-Aging oraz dyplom specjalisty Europejskiego Towarzystwa Medycyny Estetycznej i Anti-Aging.

Zobacz także

Podoba Ci się ten artykuł?

Powiązane tematy: