Przejdź do treści

Po co mężczyźnie sutki?

iStock
Podoba Ci
się ten artykuł?
Podoba Ci
się ten artykuł?

Sprawa męskich sutków jest niemałą zagadką. Mężczyźni nie karmią, a i ozdoba jest z nich raczej licha. Z zasady wszystko mamy „po coś”, a tu jest inaczej. Skąd się biorą i czemu służą?

Po pierwsze sutki u mężczyzn stanowią przypomnienie o czymś, o czym szowiniści różnej maści pamiętać nie lubią, a może częściej po prostu o sprawie nie wiedzą. O tym, że na początku wszyscy jesteśmy… dziewczynkami. Przez pierwszych kilka tygodni życia płodowego podążamy za kobiecym wzorcem rozwoju – od cech płciowych do mózgu. Dopiero pomiędzy 8. i 12. tygodniem ciąży przyszły chłopiec zostaje „skąpany” w testosteronie i zaczyna rozwijać męskie cechy i męski mózg. Później taka kąpiel zdarza się zresztą jeszcze raz, a jej brak bywa wiązany z późniejszym pojawieniem się skłonności homoseksualnych. Jednak tego tak na pewno to jeszcze nie wiadomo.

ćwiczenia

Ale samo to, że na początku wszyscy jesteśmy dziewczynkami, sprawy nie tłumaczy. Są bowiem takie gatunki ssaków, u których samce sutków nie mają, bo tracą je w okresie rozwoju płodowego. My ich nie tracimy. W związku z tym pojawiały się na przykład takie pomysły wytłumaczenia sprawy, że jest to pozostałość po czasach, gdy mężczyźni tak jak kobiety karmili piersią. Prawda, że ładny pomysł? Jest z nim jednak pewien problem i to raczej poważny. Takich czasów nigdy nie było.

Sprawę próbowano rozgryźć bardzo długo, a zrobili to dopiero ewolucjoniści. Ich odpowiedź jest taka: męskie sutki to spandrel. A co to takiego – zapytacie zapewne – jest ten spandrel? To termin architektoniczny, który opisuje wypełnioną przestrzeń pomiędzy łukiem i tym, co ten łuk podpiera. Szczególnie wiele spandreli było w renesansie, bo po łuki sięgano wtedy bardzo chętnie. Ważne jest jednak nie to, z jakiej epoki pochodzi, a to, że nie pełni on żadnej funkcji. Stanowi jedynie produkt uboczny tego, że sklepienie wspierano na łukach. Rzecz rozwiązywano tak, że spandrele maskowano pięknymi zdobieniami. W trakcie oglądania jednego z takich zdobień, dokładnie w weneckim kościele św. Marka, Stephen Jay Gould, wybitny biolog i wybitna postać, postanowił pożyczyć go na potrzeby teorii ewolucji. I zrobił to.

Najprostsze i nieprawdziwe, bo nadmiernie uproszczone, rozumienie ewolucji opiera się na przekonaniu, że dobór naturalny to jej jedyna siła napędowa. Efekt jest taki, że rzeczy niepotrzebne giną, a potrzebne pojawiają i powielają, a mechanizm zawsze promuje najlepsze z dobrych rozwiązań i tylko rozwiązania, które mają jakąś funkcję. Tak jednak nie jest. Selekcja odbywa się na wielu poziomach – jest nie tylko naturalna, ale też grupowa, gatunkowa, płciowa – które czasami działają w różnych kierunkach, a do tego budują nie od zera, tylko na tym, co mają. Prowadzi to do tego, że wiele rzeczy jest u nas co najwyżej wystarczająco dobrych, a nie doskonałych. Dlatego mamy na przykład układ oddechowy połączony z pokarmowym, co w zasadzie jest niebezpieczną bzdurą, bo korzyści z tego nie ma – można się za to łatwo udławić. Jest też szereg cech, które są produktem ubocznym takich, które jakieś korzyści nam jednak przynoszą, a jednocześnie są tak obojętne, że dobór ich nie eliminuje.

To właśnie one są spandrelami. Tak jest najpewniej z męskimi sutkami, które są produktem ubocznym… sutków kobiecych. Do niczego potrzebne nie są, ale też zbytnio nie przeszkadzają, więc nie ma specjalnej potrzeby, żeby znikały. A te drugie to cecha wybitnie adaptacyjna, która ma sens, jest potrzebna i – na szczęście – nie ma powodu, by coś złego miało się z nią dziać. Z męskimi sutkami – podsumowując – sprawa ma się zatem mniej więcej tak jak z wyrostkiem robaczkowym. Są. I tyle.

Zobacz także

Podoba Ci się ten artykuł?

Powiązane tematy: