HZ testuje naturalne kosmetyki: liftingująca maseczka i krem pod oczy od Esito
Kiedy przeczytałyśmy, że kosmetyki Esito mają za zadanie skutecznie upiększać, pielęgnować i pomagać niwelować oznaki zmęczenia i dojrzewania skóry, pomyślałyśmy, że to produkty idealne dla nas. Dla dziennikarek, które niejednokrotnie straciły poczucie czasu, ślęcząc nad kolejnym tekstem i które doczekały się kilku mimicznych zmarszczek pod oczami od wpatrywania się godzinami w ekran laptopa. Czy produkty Esito spełniły nasze oczekiwania i zostaną z nami na dłużej? Sprawdźcie nasze recenzje.
ESITO to młoda, polska marka kosmetyków naturalnych, która jednocześnie chce propagować wiedzę i zachęcać innych do dbania o siebie w nieco szerszy sposób niż tylko wklepywanie niezliczonej ilości mazideł w skórę. Zdaniem jej założycielek, Agaty Silczak i Jolanty Dyjakon – skóra to nie tylko powłoka naszego ciała, ale część całości, organ, który potrzebuje pielęgnacji i odpowiedniego, świadomego traktowania.
Wiemy, że zdrowie i wygląd skóry to efekt kompleksowych działań takich jak: dbanie o zdrową dietę, kondycję fizyczną, spokojny sen, ograniczanie i umiejętne radzenie sobie ze stresem oraz rozwój duchowy. To również stosowanie dobrej jakości naturalnych i bezpiecznych kosmetyków. Produkty Esito zawierają min. 95 proc. składników pochodzenia naturalnego. Bazują na ciekawych składnikach, m.in. wodzie lodowcowej, zawierającej minerały, które uzupełniają te utracone w codziennym procesie oddychania i pocenia się oraz bakuchiolu – roślinnym odpowiedniku retinolu. Na polskim rynku niewiele produktów zawiera te składniki.
Postanowiłyśmy, że przetestujemy dwa kosmetyki z oferty marki Esito. Magda – krem pod oczy, a ja – liftingującą maseczkę do twarzy, szyi i dekoltu. Oto nasze recenzje z testów.
Marta Dragan testowała: liftingującą maseczkę do twarzy, szyi i dekoltu z winem lodowym
Pierwsze wrażenie: Maseczka została zamknięta w słoiczku z ciemnego szkła. Z troski o środowisko marka Esito zrezygnowała z dodatkowych zewnętrznych opakowań – kartoników. Wszystkie niezbędne informacje znajdziemy na papierowej etykiecie. Ponadto kolor etykiety sygnalizuje jakie zabarwienie będzie miał kosmetyk. I tak maseczka ma jasnofioletową barwę, delikatne drobinki i kremową konsystencję. Jest bezwonna.
Skład: woda, gliceryna, dikaprylat propanediolu*, alkohol cetearylowy*, wosk pszczeli, olej z kiełków pszenicy, olej jojoba, masło shea nilotica, propanediol, oligosacharydy z korzeni cykorii, skwalan*, olej kokosowy, proszek ze skórki winogron, glukozyd cetearylowy*, witamina E, wino, bakuchiol, ekstrakt z kwiatów gardenii tahitańskiej, filtrat z jogurtu, sól sodowa kwasu hialuronowego*, ekstrakt z liści rozmarynu, hydrolizowana guma z drzewa tara, stearyloglutaminian sodu*, polisacharyd*, monogliceryd kwasu kaprylowego*, maltodekstryna*, alkohol benzylowy*, sól sodowa kwasu lewulinowego*, sól sodowa kwasu anyżowego*, kwas dehydrooctowy, sól sodowa kwasu fitowego*, kwas cytrynowy
*surowiec certyfikowany
Skład produktu okiem kosmetologa
Ekstrakt z liści rozmarynu - wykazuje właściwości antyseptyczne w połączeniu z przeciwzapalnymi właściwościami kwasu rozmarynowego.
Dodatkowo, dzięki zawartości diterpenów takich jak karnozol czy epirozmanol, substancja ta wykazuje właściwości przeciw wolno-rodnikowe.
Olej z kiełków pszenicy - poza jęczmieniem, pszenica to jedno z najstarszych zbóż uprawianych przez człowieka. Choć nazwa sugeruje, że olej pochodzi z kiełków pszenicy, to w rzeczywistości tłoczony jest z otrąb pszennych, a dokładniej mówiąc z zarodków, które są jedynie niewielką częścią ziarna. Produkt bardzo bogaty w składniki odżywcze. Stosowany miejscowo stymuluje tworzenie nowych komórek i poprawia krążenie krwi.
Wosk pszczeli - wspomaga odbudowę i jędrność skóry, stymuluje komórki do produkcji kolagenu. Jest świetnym ekologicznym konserwantem i emulgatorem.
Naturalny skwalan roślinny - budowa cząsteczkowa tej substancji jest bardzo zbliżona do sebum ludzkiego. Działa nawilżająco i wspomaga przenikanie składników aktywnych innych substancji w głąb skóry. Stabilizuje strukturę lipidów skórnych, działa nawilżająco i zmiękczająco.
Aplikacja: Maseczkę nakładałam pędzelkiem na oczyszczoną skórę twarzy, szyi i dekoltu. Zgodnie z zaleceniami producenta delikatnie wmasowywałam produkt w skórę i pozostawiałam na min. 30 minut. Produkt nie zastygał, ani nie tworzył efektu ściągnięcia, raczej pozostawiał na skórze kremowy film.
Działanie: Maseczkę stosowałam średnio dwa razy w tygodniu. Producent rekomenduje, że można ją również nałożyć przed snem i pozostawić na całą noc, ale tej opcji jednak nie wypróbowałam w obawie o wymazanie pościeli produktem. Po każdorazowym usunięciu nadmiaru maseczki moja skóra była lekko zaczerwieniona. Nie była to jednak reakcja alergiczna, a efekt działania składników aktywnych. Zaczerwienienie po kilku minutach znikało, a twarz wyglądała na wyraźnie odżywioną.
Podsumowanie: Wydawało mi się, że 30 minut to dość długi czas, jaki trzeba poświęcić tej maseczce, ale szybko okazało się, że to produkt, z którym łatwo można się zaprzyjaźnić. W przypadku innych maseczek, które zazwyczaj nakładałam na ok. 15 minut, drażnił mnie efekt ściągnięcia, zesztywnienia skóry, a nawet kruszenia się produktu w trakcie rozmowy z domownikami. Maseczka od Esito cały czas utrzymywała kremową formułę, przez co jej obecność na twarzy w ogóle mi nie przeszkadzała. Mogłam nie tylko rozmawiać, ale również śmiać się w niej do rozpuku, oglądając ulubioną komedię.
Na plus również zasługuje fakt, że produkt jest bezwonny i nie działa drażniąco na oczy. Natychmiastowego efektu liftingu co prawda nie zauważyłam, ale moja skóra na pewno została dogłębnie nawilżona i delikatnie wygładzona. Stała się bardziej sprężysta i promienna.
Cena: 60 ml produktu kosztuje 89 zł
Magdalena Bury testowała: naturalny krem pod oczy
Pierwsze wrażenie: Poręczne, szklane opakowanie z estetycznie wyglądającą etykietą. Od razu zauważam też, że krem w ponad 95 % składa się z surowców naturalnych. Podoba mi się! A co w środku? Biały krem, który bardzo łatwo się rozprowadza. Nie ma żadnego charakterystycznego zapachu, więc bez problemu można go używać z kremem do twarzy innej marki.
Skład: woda, masło shea nilotica, gliceryna, mieszanina estrów kwasów kaprylowego i kaprynowego z alkoholami z oleju kokosowego, tetraizopalmitynian askorbylu, olej ze słodkich migdałów, propanediol, alkohol cetylowy, alkohol cetearylowy, cytrynian stearynianu gliceryny, olej arganowy, olej marula, skwalan, witamina E, kofeina, sól sodowa kwasu hialuronowego, ekstrakt z alg Jania Rubens, pantenol, monogliceryd kwasu kaprylowego, karagenian sodu, alkohol fenyloetylowy, alkohol benzylowy, kwas dehydrooctowy, guma ksantanowa, kwas cytrynowy
Skład produktu okiem kosmetologa
Vitellaria Nilotica Seed Butter - jedna z odmian masła shea; delikatniejsze w konsystencji niż tradycyjne nierafinowane masło shea, pochodzące z Masłosza Parka. Łagodzi obrzęki i spowalnia procesy starzenia. Stanowi również bardzo delikatny filtr UV.
Hialuronian sodu wysokocząsteczkowy (1-1.4 MDa) - tworzy na powierzchni skóry delikatną warstwę przypominającą opatrunek; z jednej strony przyspiesza wchłanianie aktywnych składników zawartych w kremie, z drugiej chroni skórę przed szkodliwym działaniem zanieczyszczeń pochodzących ze środowiska.
Bakuchiol - swoista alternatywa dla retinolu. Podobnie jak sam retinol, wspomaga cykl odnowy komórkowej, minimalizując niedoskonałości skóry. Ujednolica koloryt, jednocześnie chroniąc przed utratą wody.
Kofeina - znane jest nam jej genialne, pobudzające działanie w ziarnach kawy. Odpowiednio jednak przygotowana i nakładana na skórę, ma lekkie działanie drenujące i wspomagające krążenie. Działa neutralizująco na reaktywne formy tlenu.
Aplikacja: Krem pod oczy nakładałam na oczyszczoną twarz – wieczorem i rano, przed nałożeniem makijażu. Pod wpływem ciepła dłoni bardzo szybko zmieniał konsystencję – z delikatnie grudkowatej na gładką i łatwo w rozprowadzaniu. Krem nie zostawiał tłustych śladów pod oczami. Skóra była nawilżona i bardziej elastyczna.
Działanie: Krem pod oczy z wodą lodowcową i masłem Shea Nilotica stosowałam dwa razy dziennie. Już po kilku dniach zauważyłam, że cienie pod oczami (spowodowane nietolerancjami pokarmowymi i niewyspaniem) nieco się zmniejszyły. Spojrzenie było świeższe, więc nie musiałam używać korektora rozświetlającego. Krem nie spowodował u mnie też żadnych podrażnień. Same plusy!
Podsumowanie: Chociaż jestem wierna swoim ulubionym markom kosmetyków, z przyjemnością przetestowałam krem pod oczy od Esito. Po pierwsze dlatego, że warto wspierać polskie marki, a po drugie – ponieważ, ponad 95 % składu tego kosmetyku to surowce naturalne!
Cienie i opuchlizna pod oczami to moja zmora od wielu lat. Mam je nawet na urlopie, gdy jestem w pełni wypoczęta. Po kilku tygodniach stosowania tego kremu wiem jednak, że nie warto się poddawać. Produkt od Esito naprawdę sobie z nimi poradził. Plus też za to, że nie rolował się pod oczami, gdy nakładałam na twarz podkład.
Cena: 15 ml kosztuje 87 zł
Podoba Ci się ten artykuł?
Powiązane tematy:
Polecamy
Szwedzkie apteki zakazują sprzedaży dzieciom kosmetyków przeciwstarzeniowych
W jakim czasie trzeba zużyć kosmetyk, zanim stanie się siedliskiem bakterii?
Te kosmetyki znikają z półek sklepowych. To koniec brokatu i niektórych peelingów
Dobry płyn do higieny intymnej. 11 rzeczy, na które powinnaś koniecznie zwrócić uwagę
się ten artykuł?