Przejdź do treści

„Makijaż zaczyna się od skóry. Najważniejsza jest zdrowa skóra. Lubię jak oddycha, pracuje, żyje, jesteśmy z nią w kontakcie” – mówi Monika Harwas – Drzymulska, charakteryzatorka i makijażystka

Kluczem do makijażu jest znajomość potrzeb swojej skóry - mówi Monika Harwas-Drzymulska
Monika Harwas-Drzymulska. Zdj: archiwum prywatne
Podoba Ci
się ten artykuł?
Podoba Ci
się ten artykuł?

– Kluczem do makijażu jest znajomość potrzeb swojej skóry. Jeśli się z nią dogadamy, to istnieje duża szansa, że odnajdziemy swój indywidualny, wypracowany styl – o zaletach makijażu naturalngo opowiada Monika Harwas- Drzymulska, charakteryzatorka i makijażystka.

Marta Chowaniec: Opowiedz, dlaczego wybrałaś zawód makijażystki oraz makijaż naturalny jako jedną z metod swojej pracy?

Monika Harwas-Drzymulska: Wybrałam taki a nie inny zawód, bo bardzo lubię kobiety. Bardzo się cieszę, że urodziłam się kobietą. Ostatnio mogę doświadczać swojej kobiecości poprzez macierzyństwo. To wymagające doświadczenie, ale daje mi mnóstwo szczęścia.

A wracając do makijażu, uwielbiam ten błysk w oku panny młodej i jestem szczęśliwa, że choć trochę przyczyniłam się do jej szczęścia w tym cudownym, jedynym w swoim rodzaju dniu. Jeśli ktoś zastanawia się nad tę ścieżką kariery, to polecam (śmiech). Makijaż wegański, naturalny, mineralny przeszedł z czasem. Zaczynałam swoją karierę prawie dziesięć lat temu. Pierwsze kroki stawałam na planie programu „Szymon Majewski Show”. Potem na chwilę wciągnął mnie świat filmu, ale ostatecznie odnalazłam się w modzie – na sesjach zdjęciowych i pokazach mody. Wtedy pochodzenie kosmetyków nie miało dla mnie większego znaczenia, bardziej liczył się efekt. Kiedy zainteresowałam się ekologią, ruchem less waste, zaczęłam zastanawiać się, jak podczas mojej pracy zmienić to, że zużywam tak wielką liczbę plastikowych opakowań. Byłam zafascynowana tym, co dzieje się w Stanach Zjednoczonych. W Los Angeles jest kilka firm, które oferują kolorowe kosmetyki, które można napełnić w konkretnych sklepach w swoje, przyniesione opakowania. Mam nadzieję, że takie inicjatywy również przyjdą do Polski.

Dziś mamy znacznie większy wybór wśród kosmetyków cruelty-free oraz naturalnych niż jeszcze parę lat temu. Uważam, że to świetny kierunek. Makijaż naturalny cieszy się również coraz większym zainteresowaniem klientek, czy to w postaci warsztatów makijażowych jak i make up’ów okazjonalnych. Makijaż mineralny to doskonała propozycja dla tych, którzy lubią delikatne wykończenie, bez ciężkich, mocnych makijaży. Ale nie tylko dla nich. To również opcja warta rozważenia dla osób borykających się z problemami skórnymi.

Makijaż naturalny

Zdj. z archiwum prywatnego Moniki Harwas-Drzymulskiej

Czy w kolorówce można przebierać? Czym zastąpić np. silikon?

Silikon wciąż oznacza większą trwałość kosmetyku. Makijaż naturalny to natomiast bardzo dobre rozwiązanie na co dzień, i w takiej wersji polecam go najbardziej. Spotykam się jednak z tym, że pannom młodym zależy na makijażu naturalnym nawet podczas ślubu, bo chcą być sobą, wyglądać naturalnie, trwałość makijażu nie jest już jedynym kryterium. Swój zawód postrzegam zresztą w kategorii artysty. Wszystko zależy, jaka jest estetyka danego twórcy. Kocham skórę na której widać pory, delikatną, lekko muśniętą make-upem, czasem z mocniej podkreślonym okiem. Tylu makijażystów ile interpretacji, pomysłów na makijaż. Każdy makijażysta ma swoich odbiorców. Dopóki zgadzają się z makijażystą, wszystko gra (śmiech).

Masaż tajski

Jaka jest twoja interpretacja makijażu?

Uważam, że makijaż zaczyna się od skóry. Najważniejsza jest zdrowa skóra. Lubię jak oddycha, pracuje, żyje, jesteśmy z nią „w kontakcie”. Nie jestem fanką przykrywania skóry grubą warstwą makijażu. Najlepiej czuję się w neutralnej palecie. Lubię też opalizujące cienie, naturalny glow jest mi bliski. Chociaż czasami potrafię zaszaleć (śmiech). Odpowiada mi efekt, jaki osiągamy dzięki kosmetykom mineralnym.

Nie mam dobrych doświadczeń w kwestii kosmetyków mineralnych, niestety puder rolował się na twarzy, oczywiście nie wymienię nazwy marki.

To skomplikowane. To, że puder lub podkład rolują się na skórze, zdarza się we wszystkich rodzajach kosmetyków niezależnie czy są mineralne, naturalne czy tradycyjne. Dużo zależy od kondycji skóry, od użytego kremu pod makijaż, przed makijażem świetnie się sprawdza masaż. Taki lekki masaż zawsze serwuję swoim klientkom i może on zdziałać cuda. Sprawia, że podkłady i pudry trzymają się dłużej na skórze i ładnie się wtapiają. Jest też kilka trików makijażowych np. spryskanie twarzy hydrolatem, który ładne „przyklei” puder. Ale nie ma też powodów, żeby się oszukiwać – mineralny podkład nie ma jak się „złapać” skóry, nie ma silikonów ani olejów, z założenia będzie mniej trwały od tradycyjnego podkładu.

Ale to brzmi trochę skomplikowanie.

Można się tego nauczyć. Osoby, które do mnie przychodzą, uczą się makijażowej obsługi siebie – jak to określam. Zaczynamy warsztaty od wnikliwej obserwacji siebie. Kluczem do makijażu jest znajomość potrzeb swojej skóry. Jeśli się z nią dogadamy, to istnieje duża szansa, że odnajdziemy swój indywidualny, wypracowany styl. Makijażyści nabywają doświadczenia w ciągu wielu lat pracy – kluczem do sukcesu jest umiejętne przekazanie wiedzy na warsztatach, tak by służyła kursantkom jak najlepiej. Ale co innego jest malować siebie na co dzień, a co innego drugą osobę. Makijaże fashion czy makijaże sesyjne rządzą się trochę innymi zasadami niż codzienny makijaż do pracy. Przekładanie ich na codzienność po prostu się nie sprawdzi. Potrzeba lat, żeby w tym zawodzie dojść do pewnej wiedzy.

Poprzez oddech rozpoznajemy kwestie, które ograniczają nas w naszej kobiecości.

I do wypalenia zawodowego.

Faktycznie, zdarza się, i wypalenie zawodowe, i artystyczne. Myślę, że większości artystów w pewnym stopniu to dotyka. Na szczęście mam super odskocznię. Drugą część swojego życia związałam z motocyklami. To rzecz skrajnie inna. Prowadziłam nawet bloga „Piach i puder”, nawiązującego do tych dwóch dziedzin. Teraz swoją aktywność ograniczyłam do konta na Instagramie. Kiedy widzę, że nie mam weny czy iskry do pracy, jestem zmęczona, to na chwilę przenoszę się do świata motocykli. Potem jestem tak stęskniona tych moich make-upów i kontaktu z kobiecą stroną swojej natury, że wracam jak na skrzydłach.

Pod takimi skrzydłami w takim razie każda kobieta może czuć się bezpiecznie. Co to dla ciebie znaczy kobieca strona natury?

Myślę, że dla każdej kobiety znaczy ona co innego. Dla mnie to jest kobiece „osiędbanie”. Bardzo podoba mi się to hasło. To była swego czasu taka akcja, którą wymyśliła Justyna Kokoszenko, autorka bloga http://blimsien.com/. To, że poświęcam uwagę swojemu ciału, robię makijaż, jest dla mnie celebracją, rytuałem i sprawia mi ogromną przyjemność, frajdę i radość. Zatopienie się w świat naturalnej pielęgnacji również postrzegam jako celebrowanie mojej kobiecości.

Czy na co dzień się malujesz?

Jak mam czas, to bardzo to lubię (śmiech). W tej chwili przy dziesięciomiesięcznym synku mam wybór: albo albo. Często make – up wygrywa przy różnych czynnościach. Mogę wypić zimną kawę ale za to się pomalować, i to nie dlatego, że źle się czuję bez make-up, bo bardzo często chodzę bez i taką siebie też lubię. Wykonywanie makijażu sprawia mi po prostu przyjemność. 5 minut dla swojej twarzy i czuję dopieszczona z rana. Kiedy miałam więcej czasu, malowałam się znacznie częściej.

I ta skóra była dopieszczona? Czy codzienna warstewka makijażu jej nie obciążała?

Na swojej skórze obserwowałam różnicę między makijażem naturalnym i tradycyjnym. Mam problematyczną skórę, bywa przesuszona, z bardzo widocznymi porami, które łatwo się zatykają. Kosmetyki komedogenne sprawiały, że pojawiały się na niej różne nieprzyjemne niespodzianki i różni niemile widziani „goście”. Przed długi czas na co dzień stosowałam makijaż mineralny i faktycznie zauważyłam poprawę kondycji skóry. Wygląda na zdrowszą. Zaskoczył mnie eyeliner mineralny, który daje „pudrowy” efekt – bardzo mi on odpowiada. Dotychczas nawet kiedy używałam tradycyjnego eyelinera, nakładałam na niego cień, aby go zmatowić. A tu proszę takie 2 w 1 (śmiech). Cieszę się również z tego, że na rynku są dostępne coraz lepsze formuły tuszy do rzęs, które mogą śmiało konkurować z tradycyjnymi produktami. Zaskoczyły mnie też mineralne korektory, które maskują niedoskonałości.

Mam też swoją prywatna historię zmagania się z trądzikiem i znam różne sposoby maskowania niespodziewanych wizytatorów. Zaskoczyło mnie jak odpowiednio nałożony korektor mineralny może przykryć niedoskonałości i dobrze się trzymać na skórze. Tu kluczowa jest technika, którą metodą prób i błędów sobie wypracowałam. Swojego Instagrama prowadzę na bieżąco i moi obserwatorzy mają szansę prześledzić całą moją drogę. Na bieżąco opowiadam o tym, czy dany produkt mnie uczulił, mówię o moich hitach oraz kitach i nowych odkryciach. Próbami i błędami również się dzielę. Wyznaję też taką zasadę, że zanim nałożę konkretny produkt na czyjąś twarz, to muszę to najpierw sprawdzić na swojej. To wytyczna w mojej etyce zawodowej. Nie testuję na innych, tylko na sobie! Chociaż prawda jest też taka, że każda skóra jest inna i i jeśli dany produkt mnie akurat uczula, to nie znaczy, że innej sobie również wyrządzi krzywdę. Ryzyko natomiast staram się ograniczyć do minimum.

Czy taki rodzaj makijażu jest drogi?

I tak i nie. Rozpiętość cenowa jest bardzo duża. Identycznie w tradycyjnej kolorówce.

Monika Harwas- Drzymulska – charakteryzatorka i makijażystka. Pracuje przy sesjach zdjęciowych, pokazach mody i kampaniach reklamowych. Na koncie ma współpracę z wieloma markami m.in. Robert Kupisz, Rafał Jemioł, Dawid Woliński, Paprocki i Brzozowski, Playboy. Prowadzi warsztaty makijażu, promotorka makijażu naturalnego. Prywatnie mama Kazia i zapalona makijażystka.

Zobacz także

Podoba Ci się ten artykuł?

Powiązane tematy: